Skip to main content

Rachunek kosztów zachęci do pasywnych funduszy

Inwestorzy potrafią liczyć. Jeśli nie teraz, to wkrótce porównają choćby wyniki i koszty aktywnie oraz pasywnie zarządzanych produktów.

Rynek funduszy inwestycyjnych w Polsce, podobnie jak w wielu innych gospodarkach wschodzących, jest zdominowany przez aktywnie zarządzane (lub deklarujące aktywne zarządzanie) podmioty. Jednak na wielu rozwiniętych rynkach coraz większą rolę odgrywają fundusze indeksowe i pasywnie zarządzane fundusze ETF. W USA udział aktywów akcyjnych funduszy indeksowych w aktywach funduszy akcyjnych ogółem wynosi 22,0 proc. (10 lat wcześniej sięgał 11,2 proc.), zaś w Wielkiej Brytanii udział funduszy indeksowych w aktywach całej branży sięga 12 proc. i jest dwa razy wyższy niż przed dekadą. W USA nowy kapitał płynie szerokim strumieniem do pasywnie zarządzanych ETF i funduszy indeksowych, tymczasem aktywnie zarządzane podmioty notują gigantyczne odpływy kapitału. Według danych Morningstar, w ostatnich 12 miesiącach było to odpowiednio plus 454 mld USD i minus 295 mld USD.

W Polsce trudno kwestionować, że powodem nikłej popularności ETF jest znikoma świadomość, niski poziomwiedzy na ich temat, brak zainteresowania ze strony dystrybutorów preferujących wysokomarżowe (czyli drogie dla klientów) fundusze. Choć przedstawiciele TFI i domów maklerskich uznają, że „ETF to nowoczesne i godne uwagi instrumenty finansowe, które przeciętnemu inwestorowi ułatwiają dywersyfikację portfela” (z czym należy się w pełni zgodzić), to jednak przekonują, że aktywnie zarządzane fundusze są lepsze, gdyż ich atutem jest „odpowiednia selekcja, która pozwoli inwestorowi osiągnąć zysk wyższy niż stopa odniesienia”.

To mityczne wręcz przeświadczenie jest jednak bardzo często nieprawdziwe — wyniki większości prowadzonych od wielu lat badań dowodzą, że średnie stopy zwrotu aktywnie zarządzanych funduszy (głównie akcyjnych) są gorsze (zwłaszcza w perspektywie długoterminowej) od ich benchmarków. Dotyczy to także rynku polskiego — według analizy spółki S&P Dow Jones Indices (dane na koniec 2015 r.) większość aktywnie zarządzanych polskich funduszy akcyjnych (odpowiednio 58,7 i 81,2 proc.) w ostatnich pięciu i dziesięciu latach wypracowało niższe stopy zwrotu niż indeks S&P Poland BMI. Różnica pomiędzy zannualizowanymi stopami zwrotu funduszy i benchmarku w ostatnich pięciu latach wyniosła 4,0 pkt. proc., a w ciągu 10 lat 0,6 pkt. proc. Wątpliwe wydaje się także przekonanie, żę ETF nie są propozycją dla klientów indywidualnych. Choć rzeczywiście mają oni na ich temat niewielką wiedzę (skąd mają ją czerpać, skoro zarówno TFI, jak i domy maklerskie robią bardzo niewiele w kwestii edukacji), ograniczony dostęp (na GPW — owszem, ale już na giełdach zagranicznych — np. w Londynie czy Frankfurcie — oferta jest bardzo bogata) i nie dysponują odpowiednimi ekspertyzami, to jednak wydaje się, że w miarę poszerzania oferty na GPW i systematycznego edukowania inwestorów (co zapewne jest nieuchronne) zainteresowanie tymi produktami powinno stopniowo rosnąć.

Przeszkodą może być oczywiście niedostateczna znajomość sytuacji na rynkach finansowych (co utrudnia alokację kapitału), natomiast nie powinna nią być konieczność selekcji konkretnych funduszy posiadających ekspozycję na dany rynek — wyniki ETF odwzorowujących ten sam indeks różnych emitentów są bowiem zasadniczo do siebie zbliżone, można by też skorzystać z gotowych portfeli modelowych.

Sytuacja na polskim rynku pasywnie zarządzanych funduszy przypomina nieco pierwsze lata obecności funduszy indeksowych w USA. John C. Bogle — twórca pierwszego detalicznego funduszu indeksowego (niedawno obchodziliśmy 40. rocznicę jego utworzenia)— wspomina, że produkt ten uznawany był wówczas za „nieamerykański” (gdyż jest sposobem na poszukiwanie przeciętności) i określany jako „kaprys Bogle’a”. Również dziś w Polsce przeczytać można opinie, że ETF i fundusze indeksowe są instrumentami dla wąskiego grona inwestorów, skoro do tej pory nie zdobyły w Polsce popularności, to już jej nie zdobędą, a na rynku funduszy są obecnie bardziej atrakcyjne rozwiązania. Jednak należy wierzyć, że inwestorzy potrafią liczyć — jeśli nie teraz, to prawdopodobnie już wkrótce, porównując choćby wyniki i koszty (o których, notabene, TFI nie wspominają) aktywnie i pasywnie zarządzanych produktów dojdą do przekonania, że zasadniczo lepszym wyborem (choć z pewnością nie w każdej sytuacji) są właśnie te ostatnie.

Tekst ukazał się w dzisiejszym (24.10.2016 r.) wydaniu „Pulsu Biznesu” (https://pulsbiznesu.pb.pl/premium/4642028,61341,rachunek-kosztow-zacheci-do-pasywnych-funduszy)

Wpis jeszcze nie ma komentarzy.

Twój email nie zostanie opublikowany.