Skip to main content

Dwa lata funkcjonowania funduszy ETF na polskim rynku finansowym

22 września minęły dwa lata od pojawienia się na warszawskim parkiecie pierwszego funduszu ETF – Lyxor ETF WIG20.

22 września minęły dwa lata od pojawienia się na warszawskim parkiecie pierwszego funduszu ETF (Lyxor ETF WIG20). Od tego momentu na GPW w Warszawie zadebiutowały zaledwie dwa nowe ETF-y (Lyxor ETF DAX i Lyxor ETF S&P 500), zaś zarówno wartość obrotów jak i liczba transakcji tymi instrumentami finansowymi – delikatnie mówiąc – pozostawiają wiele do życzenia. Gdzie zatem należy upatrywać przyczyn takiej sytuacji oraz jakiego rodzaju działania przedsięwziąć, aby ten segment naszego rynku kapitałowego zaczął rozwijać się w zdecydowanie szybszym tempie.

Podstawową przyczyną niewielkiego zainteresowania funduszami ETF wśród polskich inwestorów indywidualnych jest niewątpliwie całkowity brak lub bardzo niewielka znajomość zasad funkcjonowania tego instrumentu finansowego (w tym różnic między ETF-ami a tradycyjnymi funduszami inwestycyjnymi) oraz korzyści płynących z inwestowania w ETF-y. Wynika to głównie ze stosunkowo krótkiej historii funkcjonowania tych instrumentów na GPW w Warszawie (pamiętać należy, że prawie każdy nowy instrument finansowy pojawiający się na warszawskim parkiecie potrzebował mniej lub więcej czasu na zaistnienie w świadomości inwestorów – dotyczyło to chociażby bardzo popularnych obecnie kontraktów terminowych na indeks WIG20 kilkanaście lat temu), ale także z bardzo skromnych (mówiąc eufemistycznie) działań edukacyjnych i informacyjnych prowadzonych w tym zakresie zarówno przez emitenta (którego polityka informacyjna także jest daleka od oczekiwań inwestorów), GPW w Warszawie, domy maklerskie, jak i media finansowe.

Poważnym problemem polskiego rynku finansowego rzutującym także na nikłą popularność ETF-ów jest brak tradycji inwestowania w indeksowe instrumenty finansowe na naszym rynku. W przytłaczającej większości uczestnicy funduszy inwestycyjnych powierzają dotychczas swoje oszczędności funduszom aktywnie zarządzanym (poszukującym tzw. alfy), co niekoniecznie wynikało z ich faktycznych preferencji w tym zakresie, ale z braku świadomości odnośnie istnienia produktów indeksowych, zalet jakie wiążą się z „inwestowaniem w indeks” oraz z braku oferty instytucji finansowych, zarówno krajowych, jak i zagranicznych (kilka funduszy indeksowych zarządzanych przez TFI funkcjonowało na przełomie lat 90-tych i minionej dekady, potem nastąpiła długa przerwa i dopiero od 2010 r. ponownie inwestorzy mają taką możliwość, przy czym w praktyce tylko jeden fundusz jest dostępny dla drobnych inwestorów; zagraniczne instytucje asset management notyfikowały dotychczas w Polsce zaledwie trzy fundusze ETF). Brak oferty krajowych podmiotów wynika głównie ze znacznie mniejszej opłacalności (w stosunku do aktywnie zarządzanych funduszy) tych instrumentów dla ich providerów (znacznie niższe opłaty za zarządzanie, a zatem niższe przychody z tego tytułu). Z kolei znikome zainteresowanie zagranicznych instytucji finansowych to rezultat niewielkiego jak dotąd popytu na te instrumenty finansowe ze strony inwestorów indywidualnych oraz minimalnego zainteresowania nimi ze strony polskich inwestorów instytucjonalnych.

Przeszkodą w rozwoju rynku ETF-ów jest również znikoma oferta rynkowa – jak pokazują dotychczasowe doświadczenia polscy inwestorzy są zainteresowani przede wszystkim instrumentami dającymi ekspozycję na krajowy rynek akcji – tymczasem na rynku funduszy ETF mają obecnie do dyspozycji tylko jeden taki produkt (ETF na indeks WIG20), który notabene musi zmagać się z ogromną konkurencją ze strony innych instrumentów finansowych powiązanych z tym samym indeksem (głównie instrumentów strukturyzowanych). Brakuje zatem instrumentów, które oferowałyby ekspozycję na inne segmenty polskiego rynku akcji, tj. odwzorowywałyby inne indeksy GPW w Warszawie. Raczej w niewielkim stopniu sytuację poprawiłoby wprowadzenie na rynek ETF-ów z ekspozycją na rynki zagraniczne, gdyż inwestorzy indywidualni w niewielkim stopniu interesują się takimi produktami (co potwierdzają znikome obroty na ETF-ach na flagowe indeksy światowe – S&P 500 i DAX – na warszawskim parkiecie), natomiast inwestorzy instytucjonalni mają szeroką ofertę tego typu produktów na giełdach w Nowym Jorku, Londynie, Frankfurcie lub Paryżu (dodatkowo są to rynki dużo bardziej płynne, a więc także tańsze (spread!) dla inwestorów). Spore ożywienie mogłoby natomiast przynieść wprowadzenie na warszawski parkiet towarowych ETF-ów (replikujących zmiany cen najważniejszych surowców i grup towarów) oraz lewarowanych funduszy ETF (stosujących dwu- lub trzykrotną dźwignię) i odwrotnych funduszy ETF (zachowujących się przeciwnie do ruchu indeksu).

Wśród pozostałych przyczyn wymienić warto także m.in. niewielkie (i niestety spadające w ostatnim okresie) zainteresowanie inwestycjami giełdowymi w ogóle (niewielka liczba aktywnych inwestorów), co w dużej mierze jest efektem koniunktury panującej na rynku giełdowym (chodzi głównie o niewielką zmienność, która zniechęca sporą część inwestorów do podejmowania większej aktywności na rynku). W przypadku części inwestorów niechęć do inwestowania w fundusze odwzorowujące indeksy denominowane w walutach obcych (replikujące indeksy S&P 500 i DAX) może być związana z obawą przed ryzykiem walutowym.

Choć nie są to z pewnością wszystkie przyczyny słabego rozwoju rynku funduszy ETF w Polsce, powyższa diagnoza jednoznacznie dowodzi, iż konieczne jest podjęcie natychmiastowych kroków w celu radykalnej poprawy obecnej sytuacji. Uczestników polskiego rynku kapitałowego stać z pewnością na takie działania, także dlatego aby nasz rynek i w tym aspekcie funkcjonowania zaczął zbliżać się do standardów obowiązujących na największych parkietach świata, gdzie ETF-y są instrumentem już cieszącym się olbrzymią popularnością i stale zyskują na znaczeniu.

Wpis jeszcze nie ma komentarzy.

Twój email nie zostanie opublikowany.